Wyniki wyszukiwania dla:

Jezu ufam Tobie – wywiad z kl. Arkadiuszem Żydziakiem SDB

Arkadiusz Żydziak SDB to salezjanin, pochodzący z Częstochowy, spokojny i zawsze uśmiechnięty student teologii. Dla wszystkich rok 2020 był szalony i trudny, ale dla Arka miniony rok to prawdziwy huragan, poważna próba i doświadczenie obok którego trudno przejść obojętnie. W rozmowie z Mateuszem Buczkiem SDB, która ukazała się na łamach biuletynu ŁośPress, Arek – który wczoraj świętował swoje imieniny – podzielił się swoim doświadczeniem ciężkiej choroby i powrotu do zdrowia.

Mateusz Buczek SDB: Jak dowiedziałeś się o chorobie? Jakie były objawy?

Arkadiusz Żydziak SDB: Pierwsze objawy jakie się pojawiły, z którymi potem udałem się do lekarza to uczucie drętwienia dolnej wargi. Nie były to objawy sugerujące chorobę nowotworową. Dostałem skierowanie na badania krwi, z których jedna wartość wyszła nieprawidłowa. Po dwóch tygodniach powtórzyłem badania, by sprawdzić czy się poprawiły. Jednak nie zdążyłem ich odebrać, gdyż jeszcze tego samego dnia zadzwonił do mnie telefon z przychodni. Poinformowano mnie, że moje wyniki są bardzo złe i powinienem udać się do szpitala. Od tego dnia zaczęło się zmaganie z chorobą, choć wtedy jeszcze nie wiedziałem jaka to choroba i co mnie czeka.

MB: Jakie myśli i uczucia towarzyszyły Tobie, gdy usłyszałeś diagnozę?

AŻ: Pierwszym uczuciem był szok, niedowierzanie. Pojawiło się wiele pytań, na które nie potrafiłem odpowiedzieć. Jak to, mam chorobę nowotworową?! Przecież zawsze byłem zdrowy, wydawało mi się, że nic poważnego mi nie dolega. Jednak zaraz potem pojawił się lęk, strach. I kolejne pytania w głowie. I co teraz? Co dalej? Czy wrócę do zdrowia? Czy ta choroba jest uleczalna? I to właśnie pozytywna odpowiedź na to ostatnie pytanie napełniła mnie pokojem i nadzieją, że będzie dobrze, że uda się wrócić do zdrowia.

MB: Jak wyglądało leczenie?

AŻ: Po zdiagnozowaniu choroby zostałem zakwalifikowany do leczenia chemioterapią. Schemat leczenia składał się z sześciu cykli leczenia, po sześć dni. Po zakończeniu każdego cyklu musiałem jeszcze około 2 tygodni pozostawać w szpitalu, w związku z tym jeden cykl leczenia wynosił 3 tygodnie pobytu w szpitalu. Następnie na tydzień wychodziłem do domu i potem kolejny 3-tygodniowy pobyt w szpitalu. Całość leczenia trwała ponad pięć miesięcy.

MB: Liczyłeś, ile łącznie czasu spędziłeś w szpitalu?

AŻ: Tak, gdyby zsumować wszystkie sześć pobytów w szpitalu, to wyjdzie około 120 dni, czyli 4 miesiące.

 

MB: Co dla Ciebie było najtrudniejszego w długich pobytach w szpitalu? Niepewność, nieprzewidywalność?

AŻ: Było kilka rzeczy, które były trudne, a z którymi musiałem się zmagać. Pierwsze to ból fizyczny i cierpienie związane z samym leczeniem. Lista działań niepożądanych w przypadku chemioterapii jest bardzo długa i niestety większość z nich związana jest z bólem. Drugą trudnością było doświadczenie samotności. Od początku pobytu w szpitalu w związku z obostrzeniami związanymi z pandemią panował zakaz odwiedzin, dodatkowo w sumie około 7 tygodni spędziłem w izolatce. Przebywanie ciągle w tej samej zamkniętej sali nie było łatwe. W tym czasie pozostawał jedynie kontakt telefoniczny, który choć nie zastąpi realnego spotkania z drugą osobą, to jednak pomagał w zmaganiu się z samotnością. Inną trudnością była ciągle towarzysząca niepewność wynikająca z nieprzewidywalności leczenia. Mimo, że choroba jest uleczalna, to nie wiedziałem czy zniosę kolejne cykle leczenia, a jeśli tak, to w jakim będę stanie, czy odzyskam zdrowie. Były to wątpliwości, które towarzyszyły mi praktycznie do końca leczenia.

MB: Co dawało Ci siłę żeby walczyć i się nie załamać?

AŻ: Sił duchowych dodawała mi możliwość cotygodniowego przyjmowania Komunii świętej. Dużą pomocą była dla mnie ogromna liczba osób, która mnie wspierała. Było to głównie wsparcie modlitewne. Wierzę, że to właśnie dzięki tak wielkiej ilości modlitwy wielu osób, leczenie przebiegło pomyślnie i wszystko pozytywnie się zakończyło. Bardzo często w rozmowach słyszałem, że ktoś o mnie pyta, obiecuje modlitwę. Były to momenty podnoszące na duchu. Dużym wsparciem była także możliwość rozmowy z najbliższymi, z rodziną, ze współbraćmi. Siły także dodawała mi świadomość, że choroba jest uleczalna i idąca za tym nadzieja, że będzie dobrze. A tak bardziej przyziemnie, to radość sprawiała pojawiająca się kilka razy w tygodniu, dzięki dobroci współbraci, możliwość zjedzenia pysznego domowego obiadu.

MB: Czy możesz powiedzieć, że ta choroba jest łaską?

AŻ: Tak po ludzku kiedy o tym myślę, to trudno mi powiedzieć, że choroba i cierpienie mogą być łaską. Jednak przypominają mi się słowa św. Teresy od Dzieciątka Jezus mówiące o tym, że wszystko jest łaską. I patrząc na chorobę właśnie w takim kluczu, mogę powiedzieć, że to doświadczenie było łaską i choć trudne, to ostatecznie staram się dostrzec i wydobyć z niego jak najwięcej dobra.

MB: Czy coś istotnie się zmieniło w Twoim życiu po chorobie?

AŻ: Jeśli chodzi o funkcjonowanie to można powiedzieć, że wróciłem już do dobrej formy. Natomiast po doświadczeniu choroby, lepiej rozumiem osoby chore. Mam większą świadomość tego, że życie tu na ziemi jest kruche i z dnia na dzień może się bardzo zmienić.

MB: Co byś powiedział ludziom, którzy znajdują się w podobnej sytuacji jak Ty lub ktoś z ich bliskich choruje poważnie?

AŻ: Jedną z trudności w przeżywaniu choroby jest samotność, dlatego wszystkim, którzy wśród swoich bliskich mają osoby chore, chciałbym powiedzieć, że najcenniejsze co mogą im dać to obecność, czuwanie przy chorym. Niekoniecznie musi to być ciągłe fizyczne przebywanie przy chorym, ale zapewnienie o pamięci, wspólna modlitwa czy po prostu rozmowa o zwykłych sprawach dnia codziennego. Chorym życzyłbym wielu sił, nadziei oraz tego, by się nie poddawali, by walczyli do końca i całą ufność pokładali w Panu Bogu, a kiedy nie mają siły na modlitwę, to wystarczy spojrzeć na krzyż, na Tego, który tak wiele cierpiał dla nas i powiedzieć Jezu ufam Tobie. Myślę, że te słowa mogą stać się najpiękniejszą modlitwą chorego.

MB: Dziękuję za rozmowę i to świadectwo. Na koniec chcę Ci życzyć Bożego błogosławieństwa i dużo zdrowia. 

A my z okazji imienin dołączamy się do życzeń i polecamy kl. Arka modlitwie!

 

Źródło: biuletyn seminaryjny „ŁośPress”


Podziel się tym wpisem: