
Seminarium online?
„Halo, słyszycie mnie…? Nie widzę nikogo… Dajcie znak, że mnie słyszycie.” Nie, to nie zapis rozmów z seansu spirytystycznego, ale hasła, które każdego dnia dochodzą z pokoi młodych salezjanów z Łosiówki. Dlaczego? Ponieważ, podobnie jak studenci wszystkich uczelni w Polsce, tak również i my uczestniczymy w wykładach prowadzonych on-line.
Po pierwszej fali epidemii jesteśmy już nieco przyzwyczajeni do tej formy uczestnictwa w zajęciach. Widać także, że i wykładowcy coraz lepiej radzą sobie z obsługą komputera i programów służących do prowadzenia takich zajęć. Po doświadczeniach z wiosny tego roku wiemy już, że taka forma wykładów niesie za sobą wiele korzyści, ale także, wbrew początkowym oczekiwaniom, jest bardziej od nas wymagająca.
Główną korzyścią to oczywiście wygoda. Nigdzie nie trzeba wychodzić, można usiąść sobie w pokoju, zaparzyć herbatkę, ubrać kapcie i… no właśnie, pilnować się żeby nie zasnąć. Niewątpliwie nauka zdalna wymaga od nas dużego samozaparcia, szczególnie, gdy siedząc w pokoju przy biurku ma się za sobą łóżko z mięciutką poduszeczką i cieplutkim kocykiem. Wystarczy tylko wyłączyć mikrofon, kamerkę i…, ani się człowiek obejrzy a tu już obiad.
Jednak jak wiemy walka z pokusami sprawia, że możemy wzrastać, możemy się ćwiczyć w ascezie i kształtować silną wolę. Czy to robimy? Oczywiście, że… nie wiem. Mogę mówić jedynie za siebie, ponieważ każdy w pokoju siedzi sam, więc mogę się tylko domyślać. Ja osobiście staram się uważać, słuchać, notować, ale wiem, że znacznie łatwiej było mi się skupić, gdy wykłady prowadzone były na żywo w sali wykładowej. Wówczas człowiek automatycznie się mobilizował, a jeśli sam tego nie robił, to pomagał mu w tym profesor… i już.
Zauważyłem również, że przybyło nam rzeczy, które musimy zrobić dodatkowo. Profesorowie częściej zadają nam różne prace do napisania, przeczytanie takich lub innych artykułów, czy zrobienie prezentacji. Często jest to związane z szukaniem przez nich najwygodniejszej i możliwej w tych warunkach formy zaliczenia przedmiotu. Dla nas oznacza to jednak znacznie więcej pracy.
Nauka on-line, ma więc swoje plusy, ale pomimo naszego pierwotnego entuzjazmu ma także i minusy. Czy chcielibyśmy wrócić do normalnego stylu prowadzenia zajęć? Myślę, że po tym półrocznym doświadczeniu nauki zdalnej, chętnie wrócilibyśmy do naszych opustoszałych sal wykładowych… bo jednak spotkanie z żywą osobą w realnym świecie zawsze będzie lepsze niż spotkanie z tą samą osobą w świecie wirtualnym. Mamy nadzieję, że ten trudny dla wszystkich czas minie jak najszybciej i znów będzie można się spotykać… znów będzie można żyć normalnie…
Stając przed takimi właśnie tragicznymi wyborami polecamy się modlitwie 🙂
Tekst: Krzysztof Wasiak SDB
Zdjęcia: Łukasz Wójcik SDB